Czy wiesz, jak wydawca może wykorzystać Twój brak wiedzy o autorskich prawach osobistych?
2 lutego 2023kluczowe pojęcia: autorskie prawa osobiste, zapisy umowne, negocjacje umowy wydawniczej
Zdecydowałaś się wydać swoją książkę tradycyjnie, z wydawnictwem. Co więcej, okazało się, że wydawnictwo też jest zainteresowane! Wszystko brzmi świetnie, i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby tak właśnie było, ale pamiętaj, że przed Tobą ważny etap negocjacji warunków na jakich podzielisz się (to też ważne i piszę o tym tu) swoją twórczością z wydawcą.
Tak jak Twoi bohaterowie mierzą się często z przeciwnościami losu, które stawiasz na ich drodze, tak podpisanie umowy wydawniczej może stać się jednym z Twoich zadań, questów na drodze do literackiego świata.
Negocjacje umowy bywają stresujące, szczególnie, gdy nie wiesz, czego właściwie szukać pomiędzy wierszami zgrabnie ujętych praw i obowiązków.
Moment w którym już wiesz, że chcesz podpisać umowę wydawniczą powinien być również momentem, w którym Ty i ustawa o prawach autorskich będziecie już przynajmniej dobrymi znajomymi, z perspektywą pogłębienia znajomości o wypady na kawkę i drinki.
Jeśli tak nie jest, to warto nadrobić zaległości, lub poszukać sprzymierzeńca w postaci prawnika, który pomoże Ci zrozumieć, na co się dokładnie godzisz, jakie masz prawa i obowiązki.
Jednym z licznych elementów umowy, którym warto przyjrzeć się bliżej będzie zapis dotyczący autorskich praw osobistych.
Nasz ustawodawca zaplanował, że jeśli ustawa nie stanowi inaczej, to pod pojęciem autorskich praw osobistych będzie się kryła nieograniczona w czasie i niepodlegająca zrzeczeniu się lub zbyciu więź twórcy z utworem.
Ta szczególna więź znajduje zastosowanie między innymi w prawie do autorstwa utworu, oznaczenia utworu swoim nazwiskiem lub pseudonimem albo do udostępniania go anonimowo, nienaruszalności treści i formy utworu oraz jego rzetelnego wykorzystania, decydowania o pierwszym udostępnieniu utworu publiczności oraz nadzoru nad sposobem korzystania z utworu.
Co do zasady więc, te wszystkie prawa są nierozerwalnie związane z autorem i nawet on sam nie może się ich zrzec.
Jak się domyślasz teraz wchodzi, całe na biało, ALE.
Strony, czyli w tym wypadku Ty i twój przyszły wydawca, możecie w umowie zawrzeć postanowienia, na mocy których Ty, czyli autor dzieła, postanowisz ze swoich praw nie korzystać.
Myślę, że już widzisz na czym polega różnica. Nie zrzekasz się ich, bo nie możesz (umowa nie może stanowić wbrew ustawie) ALE postanawiasz z nich nie korzystać.
Z czym się takie postanowienie wiąże? Ano z tym, że mimo iż prawa pozostają przy Tobie, to dobrowolnie postanawiasz ich nie wykonywać lub upoważnić inną osobę/podmiot do wykonywania tych praw w Twoim imieniu.
Taki zapis powinien być szczegółowo rozwinięty i zawierać informację, jakich konkretnie praw nie zamierzasz wykonywać. W efekcie na przykład to nie Ty sprawujesz nadzór nad sposobem korzystania z utworu a wydawca.
Czy to jest dla Ciebie akceptowalne? Nawet, jeśli odpowiedź brzmi „tak”, to warto taką decyzję podjąć w pełni świadomie i przedyskutować taki zapis z wydawcą.
Pamiętaj, że będąc w fazie negocjacji umowy autor i wydawca starają się dostosować warunki umowy z jak najlepszym efektem dla siebie. Pamiętaj jednak też, że koniec końców celem umowy wydawniczej jest wydanie i rozpowszechnienie dzieła. Realizacja tego celu z reguły wymaga kompromisów zarówno po stronie wydawcy jak i autora.
Podejmując decyzję, które autorskie prawa osobiste rzeczywiście chcesz wykonywać, a do czego zgodzisz się upoważnić wydawcę, by robił to w Twoim imieniu, zawsze miej na uwadze końcowy efekt jaki chcesz osiągnąć.
Twoją książkę na półkach czytelników.
Co warto zapamiętać z tego artykułu:
- autorskie prawa osobiste są nierozerwalnie związane z autorem. Nie można ich zbyć ani się ich zrzec;
- można za to zgodzić się na ich niewykonywanie, można też upoważnić inną osobę/podmiot do wykonywania ich w imieniu autora;
- świadomie kształtując treść zapisów związanych z autorskimi prawami osobistymi zarówno autor i wydawca wiedzą na czym stoją i jak mogą efektywnie podjeść do realizacji celu, czyli wydania dzieła.
Jak rozumieć pola eksploatacji?
Dziś bierzemy na warsztat pojęcie, które u wielu osób wywołuje gęsią skórkę.
„Pola eksploatacji”, to wyrażenie wprost z ustawy o prawach autorskich i jak to często bywa z definicjami ustawowymi, tworzy więcej pytań niż odpowiedzi.
Spis treści:
- Co to są pola eksploatacji?
- Czego dotyczą pola eksploatacji?
- Czy umowa licencyjna musi wskazywać pola eksploatacji?
- Czy trzeba wymieniać pola eksploatacji w umowie?
Tłumacząc z prawniczego na ludzkie, pola eksploatacji to po prostu określenie sposobów korzystania z utworu.
Skąd więc gęsia skórka? A no stąd, że prawidłowe określenie pól eksploatacji, czyli sposobu korzystania z utworu jest kluczowe dla prawidłowego odzwierciedlenia woli stron umowy licencyjnej.
Po obu stronach.
Zarówno autora, który (w zależności od rodzaju licencji) oddaje kontrolę nad swoim utworem na rzecz np. wydawnictwa, jak i drugiej strony, która planuje z utworu korzystać.
Co więcej, umowa licencyjna powinna określać pola eksploatacji – inaczej nie spełni swojego celu.
Niestety często ten punkt umowy jest przekopiowany wprost z ustawy, co sprawia, że jego realne zastosowanie może sprawić wiele przykrych niespodzianek.
Z reguły autorowi, który spodziewał się wykorzystania utworu w określony sposób (i związanego z tym określonego wynagrodzenia).
Przykład pola eksploatacji: utrwalenie i zwielokrotnienie utworu techniką drukarską.
Czyli np. opublikowanie artykułu branżowego w czasopiśmie w druku.
To jednak nadal zbyt ogólny zapis.
Dobrą praktyką jest dążenie do jak najdokładniejszego określenia sposobu korzystania z utworu, tak aby odzwierciedlał on rzeczywistą wolę stron, czyli np. „Opublikowanie artykułu w czasopiśmie [nazwa czasopisma] w wydaniu [styczniowym] w druku”.
W powyższym przykładnie ograniczyliśmy pole eksploatacji do:
- konkretnego tytułu
- konkretnego wydania
- konkretnej formy (druk)
Tak skonstruowany punkt nie pozwala np. opublikować tego artykułu na stronie internetowej lub w innym niż wskazane wydaniu.
Co warto zapamiętać?
- pola eksploatacji to inaczej sposoby korzystania z utworu
- prawidłowe określenie pól eksploatacji w umowie jest kluczowe dla prawidłowej realizacji woli stron
- warto ten punkt umowy negocjować i dążyć do jego skonkretyzowania (czyli ograniczenia względem ustawy).
Jak rozpoznać utwór?
Dzisiaj porozmawiamy o pojęciu podstawowym i wydawać by się mogło, oczywistym. Jak to jednak zwykle bywa, najciemniej pod latarnią i nie wszystkie oczywiste oczywistości są dla wszystkich oczywiste (nie mogłam się powstrzymać, wybaczcie).
Spis treści:
- Co to jest utwór?
- Kiedy utwór podlega ochronie?
- Co nie jest utworem?
Zgodnie z ustawą, definicją utworu jest „każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia”.
Ok. Teraz po ludzku. Przejawem działalności twórczej człowieka jest stworzenie czegoś, jak np. tekstu, muzyki czy obrazu.
Charakter indywidualny oznacza natomiast, że dana osoba stworzyła go sama. Stąd plagiat nie będzie utworem w rozumieniu ustawy.
Nie ma znaczenia, ile utwór jest wart – dla twórcy jest prawdopodobnie bezcenny, ale znajdą się tacy, którzy zapłacą kartą Mastercard. Nie ma też znaczenia, jakie ma przeznaczenie (i czy w ogóle jakieś ma).
Nie ma również znaczenia sposób w jaki utwór został wyrażony.
W ustawie znajdziemy przykładowe wyliczenie, czym zdaniem ustawodawcy jest utwór, ale kluczowe jest to, że jest to katalog otwarty.
To znaczy, że inny przejaw twórczości, który spełnia warunki, o którym powiedzieliśmy sobie wyżej, ale nie jest wprost wymieniony, nadal będzie utworem i będzie objęty ochroną.
Utwór jest chroniony od momentu ustalenia, choćby był nieukończony. Czyli np. jeśli jesteś kompozytorem i zaczniesz tworzyć nową muzykę i spełnia ona podstawowe warunki utworu (jest utrwalona, ma charakter indywidualny i twórczy), to już od pierwszych nut, które spełniają te warunki, mówimy o utworze i o jego ochronie.
Kiedy zaczyna się w takim razie ochrona? Czy postawienie pojedynczej kropki w wordzie oznacza ochronę twojej powieści? No nie. Kropka w wordzie nie jest przejawem działalności twórczej o charakterze indywidualnym.
Ale zwrotka wiersza, klika pierwszych zdań książki już może być – jeśli ma charakter twórczy i indywidualny.
Niezwykle ważne jest to, że ochrona wynikająca z ustawy przysługuje twórcy niezależnie od spełnienia jakichkolwiek formalności. [Tu wypada się na chwilę zatrzymać i podkreślić, że ochrona z ustawy o prawie autorskim nie jest jedynym rodzajem ochrony własności intelektualnej, ale o tym innym razem].
Na koniec przejdźmy jeszcze do tego, czego ochrona prawnoautorska nie obejmuje. Po pierwsze, czegoś, co utworem nie jest (czyli nie ma cech twórczych, indywidualnych, nie jest utrwalone), czyli np. kropki w wordzie z naszego przykładu.
Po drugie, tego, o czym ustawa wprost mówi, że jest spod tej ochrony wyłączone, czyli cytując ustawodawcę, ochroną objęty może być wyłącznie sposób wyrażenia; nie są objęte ochroną odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne.
Podsumowując, jeśli masz np. pomysł na obraz, to nie jest to utwór. Dopiero sam obraz (nawet niedokończony) będzie można nazwać utworem i jako taki, będzie podlegał ochronie ustawowej.
Czy to oznacza, że nie ma sposobu by ochronić pomysł? Albo ideę? To zależy, jak mawiają wszyscy profesjonaliści, nie tylko prawnicy. Sam pomysł utworem nie jest, ale to nie znaczy, że nie można go ochronić.
To za to temat na kolejnego prawniczego shorta.
Spod ochrony prawnoautorskiej wyłączone są również akty normatywne lub ich urzędowe projekty, urzędowe dokumenty, materiały, znaki i symbole, opublikowane opisy patentowe lub ochronne oraz proste informacje prasowe.
Co warto zapamiętać?
- utwór to każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia
- utwór podlega ochronie i nie trzeba spełnić żadnych formalności, by tak było
- nie wszystko jest utworem
Współpraca z bookstagremerką, czyli prawo na wirtualnych salonach.
Influencer marketing nie jest już nowością. Obecnie reklamowanie produktów przez influencerów (np. na Instagramie) jest już codziennością. Książki nie są wyjątkiem – współpraca z bookstagramerką lub bookstagramerem coraz częściej pomaga autorom promować ich twórczość.
Na co warto zwrócić uwagę? To zależy. Specjalista od marketingu skupi się na zasięgach i potencjale danego konta w promocji Twojego utworu, co oczywiście jest sednem takiego planu marketingowego.
Ja jednak chciałabym, żebyś pamiętała o innym aspekcie takiej współpracy, czyli o uregulowaniu prawnym tej relacji.
Jak to zrobić? Najprościej i najbezpieczniej umową.
Na przykład ramową umową o współpracy. Taka umowa sprawdzi się najlepiej, gdy współpraca nie jest jednorazowa i obejmuje różne rodzaje działań promocyjnych.
Gdy Twoim celem jest konkretne działanie, lepiej może sprawdzić się konkretny rodzaj umowy np. umowa o świadczeniu usług, umowa o dzieło lub nawet umowa o najem powierzchni reklamowej.
Każdy z wymienionych rodzajów umów sprawdzi się w innej sytuacji, więc warto przeanalizować planowane działania marketingowe również pod tym kontem.
Niezależnie od tego, który rodzaj umowy zdecydujesz się wykorzystać w danej sytuacji, wszystkie mają wspólny mianownik, którym będą niezbędne postanowienia umowne.
Żeby umowa miała sens i chroniła prawa stron (zarówno Twoje jak i drugiej strony, czyli w tym wypadku bookstagramera/ki) musi być dobrze skonstruowana. Nawet najprostsza umowa musi zawierać co najmniej określenie stron umowy, przedmiot umowy, wynagrodzenie i jego płatność czy sposób realizacji świadczenia.
Innym aspektem będzie uregulowanie sposobu korzystania z wizerunku influencera, co przy niektórych planach marketingowych będzie jednym z ważniejszych aspektów umowy.
Najważniejsze jest odpowiednie zaplanowanie samego procesu promocji i ustalenie, jakie dokładnie są oczekiwania stron.
Poniższe pytania pomogą Ci skonkretyzować Twoje oczekiwania wobec współpracy z bookstagramerką i mogą stanowić dobry punkt wyjścia do odpowiedniego uregulowania jej w umowie.
- Czego oczekuję od bookstagramerki? Postów? Rolek? Ile? W jakich godzinach?
- Czy wiem, jak mają wyglądać posty/rolki/stories? Czy chcę, żeby znalazło się tam coś konkretnego (np. zdanie, okładka książki)?
- Jak chcę reklamować współpracę na swoich social mediach? Czy chcę używać wizerunku bookstagramerki? Czy chcę repostować posty u siebie?
To oczywiście tylko przykłady. Chciałabym zwrócić Twoją uwagę na fakt, że umowa, to nie tylko zbiór przypadkowych paragrafów.
Umowa to opowieść – a Ty jesteś jej bohaterką. Zadbaj o to, by być przygotowaną na każdy zwrot akcji.
Piszesz? Czytaj! Czyli kilka słów o umowach wydawniczych.
Ludzie nie lubią umów. Nawet ci, którzy na co dzień operują znakomicie słowem pisanym często przejawiają pewien rodzaj alergii prawnej. Spokojnie, nie ma w tym nic dziwnego – niestety często umowy są skomplikowane i nieprzejrzyste, a dla osób niezajmujących się zawodowo prawem wydają się niezrozumiałe. Jednak każdy w jakimś stopniu powinien się z nimi oswoić. Dlaczego? Ponieważ umowy zawieramy praktycznie codziennie.
Byłeś dzisiaj w sklepie? Restauracji? A może przychodząc na uczelnię zostawiłeś kurtkę w szatni? W każdej z tych sytuacji zawarłeś umowę, którą ustawodawca określa „umowami zawieranymi w drobnych sprawach życia codziennego”. Nie zauważasz ich, przystępujesz do nich automatycznie. I dobrze, bo gdybyś miał do każdej z nich przywiązywać ogromną wagę, to zwykła droga z domu do pracy zajęłaby Ci dużo więcej czasu niż zwykle.
Ok, więc umowy są wszędzie. Jednak w dzisiejszym wpisie chciałabym podzielić się z Tobą wskazówkami, które mogą Ci pomóc w sytuacji, gdy zawierana umowa nie będzie dotyczyła drobnych codziennych interakcji, a bardzo ważnych elementów Twojego życia, takich jak np. sprzedaż Twojego dzieła.
Oswoić umowę
Zacznijmy od tego, że wszystkie umowy, a więc również te używane w procesie wydawniczym, mają za zadanie uporządkować i uregulować stosunki między stronami. Idealnie, gdy umowa jest dokładnie omówiona, uzgodniona i zaakceptowana przez jej strony. Sporządzenie takiej umowy warto poprzedzić spotkaniem stron, podczas którego należy znaleźć odpowiedzi na najważniejsze kwestie i zagadnienia, których będzie ona dotyczyć. Jeśli konsultacje zostaną przeprowadzone prawidłowo i zostanie osiągnięte porozumienie co do treści i intencji stron, wtedy kodowanie prawne umowy, czyli przełożenie poczynionych ustaleń na język przepisów powinno być tylko formalnością.
Do takiego scenariusza warto dążyć, ponieważ oprócz tego, że umowa sporządzona w taki sposób z reguły bardzo wiernie oddaje zamiar stron, otrzymujesz bonus w postaci zmniejszenia stresu związanego z całą sytuacją.
Ja, autor
W przypadku umów branży kreatywnej, takiej jak np. umowa wydawnicza, bardzo często mamy do czynienia z pewnym wzorcem, szablonem umowy, z którego dane wydawnictwo korzysta dostosowując jej treść i warunki do konkretnego autora. W takim wypadku konsultacje często sprowadzają się do omówienia zagadnień biznesowych np. wynagrodzenia autora i sposobów promocji (które oczywiście są bardzo ważne). Pamiętaj jednak, że w umowie nadal znajdują się treści prawne, które nie są może w danym momencie w centrum Twojego zainteresowania, ale przy dokonaniu się opisanych w nich warunków mogą znacząco wpłynąć na Twoją sytuację prawną i finansową. Bądź świadomy ich istnienia.
Jeśli nie czujesz się na siłach zapoznać się z zapisami umowy, zleć to zadanie profesjonaliście i poproś o dokładne wyjaśnienie. Wytłumacz też, na czym najbardziej Ci zależy i czego oczekujesz w związku z daną umową. Ułatwi to zaproponowanie ewentualnych zmian, które lepiej oddadzą Twoje potrzeby.
Pamiętaj – każdą umowę przewidującą dla Ciebie sankcje finansowe, powinien sprawdzić profesjonalista i wytłumaczyć Ci: za co, kiedy i w jakiej wysokości możesz ponieść odpowiedzialność. Przede wszystkim – nie bój się pytać!
Piszesz? Czytaj!
Często jest to aż tak proste – zanim podpiszesz jakikolwiek dokument prawny przeczytaj go dokładnie. Zdaję sobie sprawę z tego, że teksty umów bywają dla większości ludzi delikatnie mówiąc średnio fascynujące i skomplikowane, jednak podejście „nie będę tego czytał, bo i tak nie zrozumiem” prowadzi w najlepszym przypadku donikąd, a w najgorszym do rozczarowań, złości i innych mniej lub bardziej cenzurowanych emocji.
Przeczytaj, przebrnij przynajmniej raz, zaznacz wszystkie fragmenty, które wywołują Twoje wątpliwości. Zwróć uwagę na niejasne lub nieostre sformułowania. Zastanów się, co dany zapis oznacza dla Ciebie. Wyobraź sobie sytuację, w której miałby zastosowanie.
Weź pod uwagę, że konstrukcje niektórych zapisów, np. kar umownych są różne i często można do nich wprowadzić sformowania, których nieprawnicze oko nie wyłapie, bądź uzna za nieistotną stylistykę.
Myślę, że najlepiej sprawdza się zasada „nie rozumiesz – nie podpisuj”. Sprawdź, poszukaj, poproś o wyjaśnienie. Wierz mi, że znacznie bezpieczniej będziesz się czuł, wiedząc dokładnie, co wynika z Twojej umowy.
Co w ustawie piszczy
Będąc twórcą warto znać ustawę z dnia 4 lutego 1994roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Znajdziemy tu kilka artykułów, z którymi naprawdę warto się zaprzyjaźnić. Ze względu na obszerność tekstu ograniczę się do kilku najważniejszych z punktu widzenia autora kwestii.
Zacznijmy od definicji utworu. Zgodnie z ustawą, przedmiotem prawa autorskiego (utworem) jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Ustawa wymienia przykładowy katalog utworów np. fotografie, utwory wyrażone słowem, utwory muzyczne. Bardzo ważne jest to, że ochroną prawno-autorską objęty jest wyłącznie sposób wyrażenia, czyli ochronny parasol ustawy nie obejmuje idei, procedur, odkryć czy koncepcji.
Brak prawno-autorskiej ochrony pomysłów nie oznacza, że nie można ich ochronić inaczej. O jednym z takich mechanizmów ochronnych pisałam tu w artykule „Hokus pokus NDA”.
Nie stanowią przedmiotu ochrony również akty normatywne lub ich urzędowe projekty, urzędowe dokumenty, materiały, znaki i symbole, opublikowane opisy patentowe lub ochronne oraz proste informacje prasowe.
Pamiętaj, w przypadku wątpliwości, czy dany element można nazwać utworem i objąć go ochroną, decyduje pierwiastek twórczości i indywidualnego charakteru, który każdy utwór powinien zawierać.
Autorowi przysługują autorskie prawa osobiste i autorskie prawa majątkowe. Pierwsze są nieograniczone w czasie i niezbywalne (np. prawo do autorstwa utworu, oznaczenia go swoim nazwiskiem) drugie, majątkowe, dotyczą korzystania z utworu i są ograniczone w czasie (m. in. gasną z upływem 70 lat od śmierci twórcy), podlegają dziedziczeniu oraz są zbywalne.
Sytuacją wyjściowa jest taka, że jeśli z ustawy nie wynika inaczej, to twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji oraz wynagrodzenia za korzystanie z utworu. Autorskie prawa majątkowe można zbyć na podstawie umowy o przeniesienie autorskich praw majątkowych lub umowy o korzystanie z utworu, czyli licencji.
Umowy, o których mowa, muszą być zawarte w formie pisemnej pod rygorem nieważności!
W umowach o przeniesienie autorskich praw majątkowych oraz umowach o korzystanie z utworu (licencjach) określa się pola eksploatacji, które dana umowa obejmuje. Właśnie od tych zapisów umownych będzie zależało, jakie autorskie prawa majątkowe autor przekazuje i w jakim zakresie. Ustawa przewiduje szereg zastrzeżeń kształtujących swobodę wymienionych umów. Jednym z nich jest np. zastrzeżenie nieważności zapisów dotyczących wszystkich utworów lub utworów określonego rodzaju tego samego twórcy, mających powstać w przyszłości. Kolejnym jest artykuł mówiący o tym, że twórcy przysługuje prawo do wynagrodzenia nawet, jeśli z zawartej umowy wynika, że przeniesienie autorskich praw majątkowych lub udzielenie licencji nastąpiło nieodpłatnie.
Co Wam chodzi po głowie (i co na to prawo)?
W wątku poświęconym zapowiedzi tego wpisu w grupie „Jak wydać książkę?” pojawiły się pytania dotyczące zagadnień, z którymi spotykacie się jako twórcy. Wybrałam kilka z nich i postaram się przybliżyć tematy w nich poruszone. Pamiętajcie jednak, że przedstawione wypowiedzi dotyczą ogólnych zagadnień i mojego poglądu na tematykę, a nie konkretnych przypadków i nie mogą zastąpić opinii prawnej sporządzonej na konkretnym stanie faktycznym. Ok, zaczynamy.
Jak poprawnie zapisać w umowie rozliczenie za różne formy dystrybucji tego samego produktu? (…) Czy na każdą formę dystrybucji konieczny jest osobny punkt umowy, czy można to jakoś uściślić. (Łukasz)
Moim zdaniem, warto rozpisać każdy rodzaj dystrybucji w osobnym punkcie umowy i opisać dokładnie, jak wygląda rozliczenie za każdą konkretną formę. Dzięki temu umowa zyska na precyzyjności, a strony umowy (autor i wydawnictwo) będą miały pewność i jasność sytuacji. Potrafię co prawda wyobrazić sobie zapis, który mógłby obejmować dystrybucję produktu w ogóle – bez rozróżnienia na formy i z takim samym wynagrodzeniem, jednak uważam, że przy dzisiejszych możliwościach technicznych byłoby to nieracjonalne i niekorzystne dla stron – każdy rodzaj dystrybucji produktu rodzi przecież inne koszty i inne możliwości zarobkowe.
Autoryzacja wypowiedzi książki opartej na wywiadach (Lilianna)
Uważam, że w wypadku książek opartych na wywiadach (np. książkach typu wywiad rzeka) szczególnie ważne jest sporządzenie umowy pomiędzy autorem a osobą udzielającą wywiadu, ponieważ może się zdarzyć, że wkład udzielającego wywiadu jest tak duży, że można mu przypisać współautorstwo książki, za czym idą oczywiście wszystkie prawno-autorskie regulacje. Jeśli chodzi o autoryzowanie pojedynczych wypowiedzi, uważam, że zawsze należy zadbać o dokładną dokumentację w tym zakresie. obejmującą np. daną wypowiedź, oświadczenie o zgodzie na publikację wypowiedzi bez zmian/ze zmianami, datę, oraz informację w jakim terminie i w jakim zakresie można ją opublikować (lub informację o braku takich wymagań). Oczywiście należy również pamiętać o regulacji dotyczącej autoryzacji wynikającej z art. 14 ustawy z dnia 26 stycznia 1984 roku – prawo prasowe związanej z obowiązkami dziennikarzy w tym zakresie.
Czy wydawnictwo nabywa prawa do postaci (bajkowych), które występują w książce? Czy mogę nimi (postaciami) jako autor swobodnie dysponować pisząc sequel itd. (Maciej)
Ponownie, odpowiedź powinna wynikać z zapisów umowy z wydawnictwem. Co do zasady, o prawie do korzystania z wykreowanej postaci decyduje osoba, której te prawa przysługują, czyli twórca postaci lub osoby mające prawo nimi dysponować (czyli np. spadkobiercy autora lub nabywcy praw). Idąc tym tropem, w umowie wydawniczej powinno zostać uregulowane, komu przysługują prawa do postaci (może to np. wynikać z pól eksploatacji utworu lub z zapisów udzielonej licencji). Do tego należy rozróżnić samą postać od wizerunku postaci, czyli np. jej zekranizowanego wcielenia, które również może podlegać osobnej ochronie, a prawa do takiego wizerunku niekoniecznie muszą przysługiwać autorowi literackiemu, który stworzył postać „na papierze”. Ochronę postaci można podzielić również na ochronę postaci jako integralnej części dzieła oraz jako samej postaci niezależnie od dzieła.
W wątku padło również pytanie o wykorzystanie fotografii jako okładki książki. Fotografia, jeśli spełnia wymogi utworu, o czym pisałam wcześniej, podlega oczywiście ochronie na gruncie prawa autorskiego. Kolejną i osobną rzeczą jest ochrona wizerunku osób, które się na fotografii znajdują. Co do zasady, żeby móc wykorzystać fotografię, na której znajdują się osoby, należy mieć zgodę (umowę) autora fotografii na posługiwanie się nią na konkretnych polach eksploatacji oraz zgodę osoby znajdującej się na zdjęciu na publikację jej wizerunku. Jest to oczywiście jedynie punkt wyjściowy do tego zagadnienia, ponieważ to od szczegółów każdej konkretnej sytuacji (jak np. od tego, czy osoba znajdująca się na zdjęciu jest rozpoznawalna) zależy jej rozwiązanie. Ponownie jednak powtórzę – najlepszym orężem w walce z nieporozumieniami i bitwach o byt i spokój twórcy (i każdego z nas) jest starannie skonstruowana umowa.
Po więcej artykułów i informacji związanych z umowami, prawami autorskimi, branżą kreatywną oraz prowadzeniem biznesu zgodnie z prawem zapraszam do kategorii #biznesnalegalu.
*artykuł został również opublikowany jako wpis gościnny na stronie www.twardaoprawa.pl (https://twardaoprawa.pl/2017/09/13/umowy-wydawnicze-na-co-zwrocic-uwage-wpis-goscinny-anna-koleda/)